3 absurdy, które rujnują Mistrzostwa Europy siatkarzy 2019

Autor: Ania

Pewnie zdajecie sobie sprawę, że zdobycie Mistrzostwa Europy wcale nie należy do najłatwiejszych zadań. Szczególnie że siatkarze muszą mierzyć się nie tylko z przeciwnikami, ale i absurdami, jakie przygotował dla nich CEV. Oto najważniejsze z nich!

Idziemy na ilość, a nie na jakość

W tym roku w Mistrzostwach Europy zmierzą się aż 24 drużyny. W zamyśle miał to być sposób na popularyzację siatkówki w krajach, które nie mają jeszcze takiego fioła na punkcie tej dyscypliny, jak Polacy, Włosi czy Brazylijczycy. Niestety oznacza to sporo jednostronnych meczów, a podczas fazy grupowej z parkietów częściej będzie wiało nudą niż fenomenalnymi wymianami.

Tak naprawdę w pierwszym tygodniu ze świecą szukać ciekawych spotkań. Ekscytująco zapowiada się jedynie starcie Włoch z Francją (i ewentualnie z Bułgarią) oraz na upartego mecz Słowenii z Rosją. Poza tym trójka Niemcy – Serbia – Belgia w grupie B jest o tyle interesująca, że są to drużyny, które zajęły na poprzednich Mistrzostwach Europy miejsca od 2 do 4. Jednak na prawdziwe granie musimy zaczekać tak naprawdę do ćwierćfinałów.

Dodatkowo do fazy pucharowej awansują aż po 4 drużyny z każdej grupy. W praktyce dwa zwycięstwa w pięciu meczach w fazie grupowej powinny zapewnić awans do dalszej części rozgrywek. Wprawdzie kraje, które dzięki powiększeniu turnieju do 24 drużyn po raz pierwszy zagrają na Mistrzostwach Europy, się cieszą, to jednak awans do kolejnej fazy nie jest już tak prestiżowy, jak dotychczas.

W drodze po medale

Zastanawialiście się kiedyś, jak CEV układa plan turniejów, takich jak Mistrzostwa Europy? Patrząc na trwający właśnie turniej, wyobrażam sobie, że wygląda to mniej więcej tak:

Działacz 1 (D1): Siatkówka jest fajna! Jak zorganizować ME, aby pokazać innym, jaka jest fajna?
Działacz 2 (D2): Dodajmy do niej coś równie fajnego! Wtedy będzie podwójnie fajna!
D1: Super pomysł? Tylko co jeszcze jest fajne?
Działacz 3 (D3): Podróże są fajne! Można zwiedzić różne kraje, posmakować lokalnej kuchni, poznać nowe zwyczaje!
D2: Tak jest! Dodajmy podróże, dużo podróży. I żeby trzeba było latać samolotem, bo też są fajne!
D1: Panowie, myślę, że mamy to!

– – – KURTYNA – – –

To już nie chodzi o to, że turniej rozgrywany jest w czterech różnych krajach. Problem stanowi raczej to, że jeden z nich – Słowenia — jest oddalony od pozostałych o około 1200 km. Niby niedużo, ale wymaga podróży samolotem, a biorąc pod uwagę odprawy, jest dodatkowo czasochłonne.

Kontrowersyjne jest zwłaszcza rozgrywanie półfinałów w dwóch różnych krajach: na Słowenii i we Francji. Oznacza to, że po meczu półfinałowym w Lublanie, który rozpocznie się w czwartek 26 września o godzinie 20:30, obie drużyny muszą praktycznie natychmiast lecieć do Paryża, bo już na sobotę zaplanowany jest mecz o brązowy medal. Finalista będzie miał nieco lepiej, ponieważ o Mistrzostwo zagra w niedzielę. Z kolei druga para półfinałowa na spokojnie rozegra swój mecz w piątek 27 września w… Paryżu.

I tu pojawia się pytanie: czy to, że w przypadku dwóch drużyn do normalnego zmęczenia turniejem dojdzie zmęczenie podróżami, nie odbije się czasem na jakości meczów o medale? Czy zamiast fantastycznego starcia gigantów o miano Mistrza Starego Kontynentu nie czeka nas jednostronny łomot?

I jeszcze jedna zagwozdka:

A co, jeśli półfinalistom z Lublany nie uda się dolecieć na czas do Paryża? Lot może zostać odwołany lub dojdzie do poważnego opóźnienia. Albo linie lotnicze sprzedadzą nadkomplet biletów (co robią regularnie) i dla kilku zawodników po prostu zabraknie miejsca na pokładzie samolotu. Takie rzeczy czasem się po prostu dzieją, więc nie możemy z góry wykluczać, że tak nie będzie i tym razem.

Z Lublany do stolicy kraju omijanego szerokim łukiem przez żaby i ślimaki jest około 1200 km i bez samolotu ani rusz. Z Brukseli do Paryża jest nieco ponad 300 km. Na upartego nawet taksówkami dałoby się to ogarnąć. A już z Paryża do Paryża to w ogóle jest bliziutko. Zatem po jaką cholerę wprowadzamy dodatkowy element ryzyka? Czy oba półfinały nie mogły odbyć się w jednym mieście?

Gdzie my mamy zagrać?

Pytanie o to, z kim my tu mamy przegrać, jest już oklepane. Czas na zupełną nowość tych Mistrzostwa Europy, czyli: gdzie my mamy zagrać?

To, że trzeba się na tych mistrzostwach napodróżować, żeby dostać medal, to jedno. Gorzej, że tak naprawdę nie wiemy jeszcze kto, gdzie ma jechać. Z pozoru wszystko jest oczywiste: grupa A łączy się z grupą C, a grupa B z grupę D. Drużyny z dwóch pierwszych miejsc w swoich grupach zostają w krajach, w których grali podczas fazy grupowej, a dołączają do nich zespoły z miejsc 3 i 4 w swoich grupach.

Proste? Dla CEV okazało się to za proste i w ogóle bez polotu, także federacja postanowiła nam to nieco urozmaicić. Wiecie, żeby było fajniej. I żeby nowi kibice nie mieli czasem poczucia, że po obejrzeniu kilku meczów siatkówki, wiedzą już o niej wszystko?

Dlatego, CEV zagwarantował, że wszyscy gospodarze faz grupowych zagrają u siebie aż do półfinałów (o ile tak daleko awansują). A to oznacza, że jeśli Słowenia, Belga, Holandia lub Francja zajmą w swoich grupach miejsca 3 lub 4, to i tak jako gospodarze zostaną u siebie, i to do nich przyjadą zwycięzcy grup, z którymi się łączą.

Przykład: Jeśli Polska zajmie 1 miejsce w grupie D, a Belgia 4 w grupie B, to Polska musi pojechać na 1/8 i ¼ turnieju do Belgii, zamiata zostać na kolejne mecze w Holandii.

To jednak nie koniec zmieszania. Chyba dość łatwo możemy sobie wyobrazić sytuacje, że Belgia zajmie 3 miejsce w swojej grupie (za Serbią i Niemcami), a Holandia 2 w swojej. W takim przypadku obie drużyny są gospodarzami i obie wpadają na siebie. Kto w takim razie jedzie do kogo?

Ano nikt. Belgia i Holandia zostają u siebie, a CEV po prostu zmienia im przeciwników. Czyli drużyna B3 zamiast na D2, trafia na D1. A zespół D2 zamiast na B3 trafia na B4.

A teraz najlepsze! Dla Polaków taka sytuacja byłaby idealna, o ile zajmiemy pierwsze miejsce w swojej grupie. Dlaczego? Otóż drużyna, która wygra mecze 1/8 i ¼, które rozgrywane będą w Holandii, musi jechać na półfinał aż do Słowenii. Natomiast wygrany meczów w Belgii jedzie na swoje mecze do Paryża. A jak wspomniałam wcześniej, ta druga opcja jest o wiele bardziej atrakcyjna i mniej męcząca i obciążająca zawodników.

Dokładne zasady znajdziecie tutaj, zwłaszcza na stronach 18-19: https://ebook.cev.eu/competitions/2018_ECH/OC/2018_ECH_OC.pdf

Zależy nam na popularyzacji siatkówki? Świetnie. Szkoda tylko, że w tym wszystkim zapominamy, że najważniejsi są mimo wszystko zawodnicy, bo to oni zapewniają nam największe emocje. A gdy ich zabraknie, to nawet rozgrywanie meczów w każdym europejskim kraju nie wystarczy!

You may also like

Napisz komentarz