Czy tylko ja mam wrażenie, że jeśli o chodzi o polską siatkówkę, to jestem niepoprawną optymistką? Wszędzie mnie straszą Francją i Słowenią, a w opinii niektórych to nawet zwycięstwa z Tunezją nie możemy być pewni! Ludzie, opanujcie się. Jesteśmy Mistrzami Świata, mamy najlepszą Drużynę od lat i w dodatku gramy u siebie! A to jeszcze nie wszystkie argumenty, które przemawiają za tym, że to Polacy wywalczą w Gdańsku bilety do Tokio!
Spis treści
Zmiana marzeń na cele
Nie wiem kiedy, ani dokładnie jak to się stało, ale w pewnym momencie nasi siatkarze przestali mówić o medalu z Igrzysk Olimpijskich w kategoriach marzeń. „Gdzieś” im nagle „coś” przeskoczyło i sportowe marzenie zamienili na bardzo konkretny, żeby nie powiedzieć złoty, cel. A skoro ktoś planuje wygrać Olimpiadę, to przejście turnieju kwalifikacyjnego musi dla niego formalnością. I nie dopuszcza do siebie opcji, że może zdarzyć się inaczej. Bez względu na to, kto będzie stał po drugiej stronie siatki.
Poza tym do tej pory to zawsze kibice, dziennikarze czy działacze wywierali na siatkarzach ogromną presję i mieli wobec nich jakieś oczekiwania. Dziś wydaje się, że nasi siatkarze sami sobie wyznaczyli największy cel i to jego będą w pierwszej kolejności realizować. Pod tym względem będą grali przede wszystkim dla siebie i dla Drużyny. A że przy okazji dostarczą nam-kibicom wiele radości i powodów do dumy, to tylko skutek uboczny;-)
Niezastąpione doświadczenie
Wszyscy zawodnicy z wybranej przez Vitala Heynena „14” mieli już okazję, aby poczuć zarówno smak zwycięstwa, jak i gorycz porażki. Każdy z nich bił się z teoretycznie większymi od siebie, a chyba jeszcze częściej z samym sobą.
Na wielu z nich wieszano psy i kończono im kariery, a młodym nie dawano szans na poziomie reprezentacji, która ma coś osiągnąć. A mimo to każdy z nich jest Mistrzem Świata, a kilku z miało okazję zdobywać ten tytuł dwukrotnie. Wiedzą, jak wygrywać i uważam, że w najbliższym turnieju po raz kolejny pokażą nam, jak to się robi.
Mamy Drużynę
Możemy wyliczać poszczególnych zawodników, z którymi przyjdzie nam się zmierzyć w Gdańsku i po kolei porównywać ich z naszymi siatkarzami. Kto jest lepszy? Toniutti czy Drzyzga, N’Gapeth czy Leon, w końcu Jenia czy Paweł Zatorski? Tylko czy zebrani w jeden zespół Francuzi potrafią stworzyć drużynę przez duże D? Bo jestem przekonana, że taką właśnie Drużyną są Polacy.
Przyjście Vitala i Wilfredo
Vital odmienił naszą drużynę. Wydaje się, że najpierw im zaufał, a później zaczął wymagać, a nie na odwrót. To wytworzyło fajną atmosferę, w której zawodnicy podążają za nim. A on potrafi wydobyć z nich to, co najlepsze.
Przyjście Leona to oczywiście też wartość dodana do naszej drużyny. Jednak nie dlatego, że jest świetny i może poprowadzić każdy zespół do zwycięstwa, bo ostatni sezon Perugii pokazał, że Leon nie jest maszyną. Jest za to niezwykle ambitny i dla niego liczy się tylko zwycięstwo. Wilfredo od wielu lat nie grał dla reprezentacji. I choć w siatkówce klubowej zdobył niemalże wszystko (poza Mistrzostwem Włoch – choć to niekoniecznie ze swojej winy), to w końcu może powalczyć o reprezentacyjne trofea w komfortowych warunkach, bez rozgrywek politycznych na karku i z fajnymi chłopakami u boku. Myślicie, że Tunezja, Francja czy Słowenia będą w stanie zatrzymać ambicje Leona?
Praca wraca
Nasi zawodnicy zostawili już na boisku zbyt dużo potu, wysiłku i zdrowia, by „odpuścić” tak ważny turniej, tylko dlatego, że któryś z nich będzie miał akurat gorszy dzień albo forma jeszcze do niego nie przyszła. Wydaje się, że kilku naszych siatkarzy to taki typ zawodników, w przypadku których forma przychodzi dokładnie wtedy, gdy ma się pojawić. Gdy kręcą cię złote medale, pomniejsze turnieje przestają być ważne, a liczą się tylko te mecze, które trzeba wygrać. A właśnie takie spotkania czekają nas w Gdańsku.
Gramy u siebie
Ergo Arena została wykupiona do ostatniego miejsca. A przecież wiemy, co polscy kibice potrafią zrobić z przeciwnikami. Ponad 15000 gardeł zrobi swoje i nie ma znaczenia, że poszczególni zawodnicy z Francji czy Słowenii są oswojeni z polskim dopingiem. Bo z tym po prostu nie da się oswoić.
Mistrzowskie DNA
Nie musimy daleko sięgać pamięcią, aby znaleźć potwierdzenie słów, że w siatkówce nie ma przewag nie do odrobienia. Pokazał to i sezon Plusligi, i włoska Serie A. Widzieliśmy to również podczas Ligi Mistrzów i ostatnio w trakcie Ligi Narodów.
Jesteśmy Mistrzami Świata i nikt nam tego tytułu nie dał za ładne koszulki czy piękne odśpiewanie hymnu. Wydarliśmy ten medal Amerykanom i ponownie sprzątnęliśmy go sprzed nosa Brazylijczykom. Serio myślicie, że nagle pozwolimy odebrać sobie bilet do Tokio?
