Jak przebiegały Mistrzostwa Europy siatkarzy 2019

Autor: Ania

Dwa i pół tygodnia zmagań w Mistrzostwach Europy minęło błyskawicznie. Nasi siatkarze kolejną imprezę w tym roku zakończyli z medalami i udali się na podbój Japonii. Zanim jednak zajmiemy się Pucharem Świata, czas na krótkie podsumowanie zmagań o Mistrzostwo Starego Kontynentu.

Najwięksi wygrani Mistrzostw Europy

Tym mianem z pewnością możemy określić Serbię. Złoci medaliści nie przegrali ani jednego meczu, a w półfinale pokonali gospodarzy i faworytów tego turnieju, czyli Francję. Zwycięstwo Serbii jest o tyle szczególne, że początek sezonu dla tej reprezentacji nie był zbyt udany.

Serbowie nie ugrali niczego podczas Ligii Narodów, nie udało im się również zakwalifikować do Igrzysk Olimpijskich. Ich dyspozycja podczas Mistrzostw Europy z pewnością była niewiadomą. Jednak ostatecznie to właśnie Serbowie pokazali nie tylko dobrą, ale przede wszystkim skuteczną siatkówkę.

Z bardzo dobrej strony pokazali się również zdobywcy srebrnego krążka, czyli Słoweńcy. To przecież oni wyeliminowali z walki o medale Bułgarię, Rosję oraz Polskę, do samego końca wykorzystując atut swojego boiska i doping własnych kibiców. Jednak podczas finałowego meczu w Paryżu górą okazali się Serbowie, a Słowenii pozostało cieszyć się z drugiego miejsca.

Na plus z pewnością możemy zaliczyć także występ Ukrainy, która nie tylko wyszła z grupy, ale i pokonała w 1/8 turnieju Belgów. Poza tym Ukraińcy świetnie zagrali w meczu ćwierćfinałowym i niewiele brakowało, aby późniejsi Mistrzowie Europy, czyli Serbowie znaleźli się za burtą.

Najwięksi przegrani Mistrzostw Europy

Grali cały turniej przed własną publicznością. Chcieli odegrać się za nieudane kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich. Celowali w złoto. Skończyli na znienawidzonym przez sportowców, czwartym miejscu. Mowa oczywiście o Francuzach. I choć przez pierwszą fazę turnieju przeszli jak burza, pokonując m.in. Włochów w ćwierćfinale, to ani na Serbów, ani na Polaków nie umieli znaleźć argumentów.

Nieudane występy zaliczyły również Rosja i Włochy. Rosjanie dali się pokonać Słoweńcom w ćwierćfinale, co dla wszystkich było sporym zaskoczeniem. Z kolei Włosi od początku turnieju nie wyglądali najlepiej, więc ich porażka z Francuzami była raczej do przewidzenia.

Organizacja nie na medal

Jeśli mówimy już o przegranych, to nie mogę nie wspomnieć o samej organizacji turnieju. Pomysł, aby na Mistrzostwach Europy grały aż 24 drużyny, nie należał do najlepszych. Przez to turniej trwa o kilka dni za długo, a faza grupowa nie dostarcza zbyt wielu emocji.

Fatalnie wypadła również kwestia z czterema gospodarzami Mistrzostw Europy. Zwłaszcza że każdy z krajów organizował swoją część turnieju według własnego pomysłu. Stąd Słowenia wszystkie mecze, łącznie z półfinałem grała na jednej hali w Lublanie. Z kolei np. Polacy w Holandii przeprowadzali się aż 2 razy, grając w Rotterdamie, Amsterdamie i Apeldoorn.

Do tego doszedł absurd w postaci odwołania lotu, którym Polacy mieli dostać się na półfinał z Holandii do Słowenii. Powód? Strajk słoweńskich linii lotniczych… Ostatecznie nasi siatkarze cały dzień zmarnowali na lotnisku, czekając na rządowy samolot z Polski i ze sporym opóźnieniem dotarli do Lublany. Ciekawe, co by się stało, gdyby nie ekspresowa reakcja naszego kapitana Michała Kubiaka i presja na rząd w mediach społecznościowych ze strony siatkarskich kibiców?

Czy brązowy medal to tragedia?*

A jak ocenić Polaków? Miało być złoto, skończyło się na brązowym medalu. Pesymista powie, że to porażka. Optymista zauważy, że potrafiliśmy podnieść się po ciężkim i rozczarowującym meczu ze Słowenią. Niedosyt pozostał, ale można na nim zbudować drużynę, która półfinału na kolejnej ważnej imprezie już nie przegra.

Tym, co mi się podoba, jest postawa naszych siatkarzy. I nie chodzi mi tylko o to, że stanęli na wysokości zadania i pewnie pokonali Francuzów w meczu o brązowy medal. Fajne jest to, że oni sami mają poczucie, że mogli więcej. Nasi siatkarze sami wyznaczają sobie najbardziej ambitne cele i nie zadowalają się miejscem innym niż pierwsze.

Medalowa passa trwa

Nie sposób jednak nie docenić tego medalu. Przede wszystkim tegoroczny sezon jest bardzo trudny, z aż czterema imprezami docelowymi. Jak na razie z dwóch z nich przywieźliśmy brązowe medale (VNL, ME), a najważniejszy, czyli kwalifikacje do Tokio 2020 pewnie wygraliśmy. Walka o Puchar Świata właśnie się toczy.

Co więcej, same Mistrzostwa Europy są piekielnie trudne. Niech nas nie zmyli faza grupowa, bo przy takiej liczbie uczestników jest ona praktycznie farsą. Jednak od ćwierćfinałów zaczyna się powoli wielkie, ciężkie, czy wręcz wyniszczające granie.

Na całe szczęście kolejne Mistrzostwa Europy w przypadku Polaków odbędą się za dwa lata. Natomiast takie zespoły jak Serbia, Słowenia, Francja, Bułgaria, Niemcy czy Belgia ponownie będą walczyć ze sobą już w styczniu, podczas ostatniej szansy na bilet do Tokio. I z ośmiu reprezentacji, złożonych z zawodników wyrwanych ze swoich klubów w środku sezonu, tylko jedna pojedzie w lipcu na Igrzyska Olimpijskie.

Jeśli ceną za pewny występ w Tokio 2020 miał być przegrany ze Słowenią półfinał Mistrzostw Europy, to ja brąz naszych siatkarzy w pełni i bez marudzenia akceptuję. Bo Polacy tegoroczny cel główny osiągnęli już w sierpniu. A reszta to tylko fajny dodatek.

*Może trudno w to uwierzyć, ale właśnie tak ocenił porażkę Polaków ze Słowenią jeden z polskich dzienników sportowych. Na głównej stronie, wielkimi literami i z wykrzyknikiem. Przez litość dla jego redaktorów pominę tytuł tej gazety. Ale noż ku&^%&, bez przesady! 

You may also like

Napisz komentarz