Jeszcze dwa tygodnie temu rozglądałam się za hotelami w Moskwie w pobliżu VTB Arena, a także dyskutowałam z wami na temat szans ZAKS-y w ćwierćfinałowych meczach z Dynamo Moskwa. Gdy dziś o tym myślę, mam wrażenie, że cofam się do innego świata. Świata, który z dnia na dzień zapłonął za sprawą decyzji jednego psychopaty. Nie mam kompetencji, aby wypowiadać się na sprawy militarno-geopolityczne i nie do tego służy to miejsce. Jednak brutalna inwazja Rosji na Ukrainę wpływa również na naszą ukochaną dyscyplinę. Na szczęście nasze środowisko stanęło na wysokości zadania, choć początki nie były różowe.
Spis treści
Siatkarskie idi na chuj
Pierwsze komunikaty ze strony FIVB brzmiały kuriozalnie. Federacja albo w ogóle unikała tematu, albo wspominała o monitorowaniu „kryzysu” czy też „konfliktu”. Podobnie zachowywał się CEV. Wyraźnie było widać, że takie słowa jak „inwazja”, „agresja”, „wojna” nie mieszczą się w słowniku działaczy. Jedyne, na co początkowo było stać FIVB, to zabranie Rosjanom możliwości organizowania turniejów grupowych w ramach tegorocznej Ligi Narodów.
Jednak pod wpływem presji i jak mniemam niszczycielskich działań Rosji, których nie dało się dłużej ignorować, doszło do zmiany optyki. To, co jeszcze w piątek wydawało się niemożliwe, we wtorek stało się faktem. Najpierw FIVB odebrała Rosji prawo do organizowania najbliższych Mistrzostw Świata. Kilka godzin później CEV wykluczył z wszelkich rozgrywek rosyjskie i białoruskie drużyny oraz zawodników z tych krajów. Zaraz potem nadeszła wiadomość, że taką samą decyzję podjęła FIVB. Dodamy, że wykluczenie dotyczy również rosyjskich i białoruskich działaczy, którzy zostali wykluczeni z obu organizacji.
➡ Dwa lata temu Liga Mistrzów została przerwana. Jak to się stało, że ćwierćfinały siatkarzy były w zawieszeniu?
Ci biedni sportowcy…
O ile decyzja światowej i europejskiej organizacji spotkała się z początkowym entuzjazmem, o tyle zaraz pojawiły się głosy, że karanie rosyjskich i białoruskich zawodników to jednak za dużo. Jakie padały argumenty?
Zaczęło się od nawoływania do niełączenia sportu z polityką. Choć jest to hasło wzniosłe, to tak naprawdę nie ma racji bytu. Polityka dotyka każdego aspektu naszego życia, czy nam się to podoba, czy nie.
W czasach pokoju jesteśmy w stanie przymykać na to oko. Przykład? W 2014 roku prezydent Komorowski wręczał medale naszym zawodnikom, a cztery lata później nasi siatkarze gościli u prezydenta Dudy czy premiera Morawieckiego. Każdy rozumie, że politycy uwielbiają pławić się w blasku odnoszących sukcesy sportowców. I nietrudno sobie wyobrazić, że podobnie postąpiłby Putin. Wyobrażacie sobie tego psychopatę wręczającego medale nowym Mistrzom Świata? Na samą myśl zbiera mi się na wymioty.
Dlatego, nawet gdybyśmy chcieli usunąć politykę ze sportu, to ta i tak pcha się do niego drzwiami i oknami. Tylko że w obecnej sytuacji i tak nie mamy do czynienia z polityką. Na terenie Ukrainy trwa wojna w jej najokrutniejszym wydaniu. Włączając w to nieustające bombardowania szkół, szpitali, czy zwykłych osiedla i zabijanie cywili.
I dlatego przeraża mnie to, jak wiele osób współczuje „biednym” rosyjskim sportowcom, którzy nie zagrają w europejskich pucharach czy na Mistrzostwach Świata, niejako zapominając o Ukraińcach i Ukrainkach, którzy zostali pozbawieni dachu nad głową i muszą uciekać z własnego kraju, a wiele z nich jest obecnie mordowanych i gwałconych. Możemy się spierać, czy dany rosyjski sportowiec wybrał Putina, czy nie. Ale mamy pewność, że Putina nie wybrali sobie Ukraińcy, a on i tak postanowił zrobić im rzeź.
Naprawdę na tym tle mam głęboko w nosie, że rosyjscy i białoruscy siatkarze nie mogą grać w turniejach CEV i FIVB. Bo przecież krajowe rozgrywki w tych krajach, w przeciwieństwie do ligi ukraińskiej, trwają w najlepsze.
Kolejnym argumentem przemawiającym za odrzuceniem przynajmniej części sankcji sportowych jest powoływanie się na inne wojny czy konflikty, w których takich wykluczeń nie było. Szczególnie dotyczą one USA czy Izraela. Tylko że taki argument to klasyczny przykład whataboutyzmu, czyli odbijania piłeczki. Nie ma sensu wciągać się w tego typu dyskusje, bo każdy taki wpis, świadomie czy nie, wspiera Putina.
Sankcje, aby były skuteczne, muszą być bolesne. Jeśli chcemy powstrzymać Putina, musimy działać szybko, zdecydowanie i bezwzględnie. Również na arenie sportowej. Bo jak widać, Putin nie ma litości ani dla Ukrainy, ani dla swoich żołnierzy, których wysyła na bezsensowną śmierć.
PZPS i Polska w awangardzie
Na koniec chciałabym jeszcze podkreślić, że nasz PZPS stanął na wysokości zadania. To nasz związek jako pierwszy oficjalnie sprzeciwił się Mistrzostwom Świata w Rosji i z Rosją. To również PZPS wspierał polskie kluby, gdy te odmówiły grania przeciwko rosyjskim drużynom w europejskich pucharach. A w ślad za Polską poszły i kolejne federacja, ostatecznie wykluczając Rosję i Białoruś z siatkarskiej wspólnoty.
➡ A jak miała wyglądać tegoroczna Liga Mistrzów w fazie pucharowej? Dla części drużyn, prawdziwa gra miała się dopiero zacząć.
***
Jeszcze dwa tygodnie temu mój świat kręcił się wokół siatkówki i tego, kto z kim wygra, a kto niespodziewanie straci punkty. Dziś mam tylko jedno siatkarskie marzenie, a do jego realizacji potrzeba cudu. Chciałabym, aby Mistrzostwa Świata zostały zorganizowane przez kilka europejskich krajów, a faza finałowa odbyła się w wolnej Ukrainie, którą wspólnymi siłami zdołamy odbudować.
Sława Ukrajini!
Ania – Siatkomania
