Wiedziałam. Po prostu wiedziałam, że 16 drużyn w sezonie ligowym, który ograniczony jest terminami od FIVB i CEV, to zły pomysł. Tak mogą powiedzieć wszyscy, którzy byli przeciwni powiększaniu PlusLigi o 2 dodatkowe zespoły. I na półmetku fazy zasadniczej możemy powiedzieć, że mieliśmy rację. A co dokładnie było nie tak z pierwszą częścią sezonu zasadniczego? Oto 5 absurdów, przez które kibice zaczynają mieć dość swojej ukochanej dyscypliny.
Spis treści
Nowa rzeczywistość
Pomysł powiększenia PlusLigi do 16 drużyn od początku budził spore wątpliwości wśród kibiców. Większa liga to więcej meczów, a przecież ligowy kalendarz nie jest z gumy. Jednak prezesi poszczególnych klubów przekonywali, że dołączenie zespołu ze Lwowa urozmaici naszą ligę, zwiększy jej popularność i wszystkim nam wyjdzie na dobre. Nie jestem prezeską siatkarskiego klubu, więc nie wiem, na ile dobrze zrobiło im powiększenie PlusLigi. Jednak ja jako kibicka czuję się po prostu zmęczona. I z tego, co czytam, nie jestem w tym osamotniona.
➡️ W sumie to, że PlusLiga umie w absurdy nie powinno nas już dziwić. Przypomnijmy sobie, co działo się na koniec poprzedniego sezonu, czyli walkę do końca dla (nie)wszystkich.
1. Pędząca liga
Nie da się ukryć, że bieżący sezon rozpoczęliśmy mocno. W pierwszych 12 dniach od startu PlusLigi rozegraliśmy
3 kolejki, czyli aż 24 mecze. Co gorsza, z czasem wcale nie przystopowaliśmy. Wszystko dlatego, że tych kolejek w fazie zasadniczej jest aż 30, a do tego czekają nas rozbudowane play-offy. Aby to wszystko pomieścić w kalendarzu, liga musiała zaplanować kilka kolejek w środku tygodnia. Do tego do ligowych rozgrywek doszły zmagania w Lidze Mistrzów
i Pucharze CEV. W rezultacie od startu ligi, czyli 30.09 do dziś (14.12) mieliśmy tylko 10 dni, w których nie odbył się żaden mecz z udziałem plusligowej drużyny.
Takie natężenie meczów jest męczące dla kibiców, którzy ani nie są w stanie śledzić większości spotkań, ani nie nadążają za pędzącą ligą. Wszystko dlatego, że pomiędzy poszczególnymi kolejkami nie ma wyraźnych przerw i wszystkie zlewają się ze sobą. Oddechu nie mogą złapać również sami zawodnicy, szczególnie gdy przychodzi im rozgrywać 2 mecze
w ciągu 48-50 h. A takich przypadków mieliśmy już kilka. W najtrudniejszej sytuacji znaleźli się zawodnicy Jastrzębskiego Węgla, którzy w czwartek 24.11 grali w Suwałkach, by już w sobotę 26.11 gościć u siebie Lubin. Szaleństwo!
2. Ciągnąca się liga
Z jednej strony liga pędzi, a z drugiej niemiłosiernie się ciągnie. Jak to możliwe? Rozegranie 8 meczów w ramach jednej kolejki i pokazanie ich wszystkich w telewizji wymaga czasu. Dlatego każda kolejka trwa od 3 do 5 dni. W rezultacie
z jednej strony przeskakujemy od kolejki do kolejki z dnia na dzień, a z drugiej rozciągamy daną kolejkę do granic możliwości. Nic dziwnego, że kibice się gubią i nie wiedzą, czy w czwartek gramy ostatnie mecze w ramach jednej kolejki, czy pierwsze spotkanie z nowej.
3. Niewygodne godziny meczów
Niby dodaliśmy do ligi tylko 2 zespoły. Niby przekłada się to tylko na 4 dodatkowe kolejki. Niby daje to tylko
1 dodatkowy mecz danej kolejce. Tylko że w rezultacie gramy non stop i to o coraz dziwniejszych porach. Dotyczy to przede wszystkim kolejek, które odbywają się w środku tygodnia. Obecnie pierwszy mecz stratuje już o 16:15, a ostatni zaczyna się o 21:00. Problem w tym, że niektóre spotkania się przedłużają, co sprawia, że kolejne zaczynają się
z opóźnieniem. W rezultacie zdarzało się już, że mecz zamiast chwilę po 21:00 zaczynał się około 21:25 i kończył się przed północą. Takie godziny nie sprzyjają ani obecności kibiców na hali, ani przed telewizorami.
(Dodamy tylko, że początkowo mecze w środku tygodnia odbywały się o 16:30, 18:45 i 21:00. Jednak właśnie ze względu na przedłużające się spotkania zmieniono godziny rozpoczynania spotkań na 16:15 i 18:30. Wśród wielu minusów tego sezonu, akurat plusem jest to, że liga reaguje).
4. Kosztowne kontuzje
Kontuzje były, są i będą obecne w zawodowym sporcie. Czy w tym sezonie jest ich więcej niż w poprzednim? Tego nie wiem. Za to mam pewność, że obecnie kontuzje są bardziej kosztowne. W przypadku 3-tygodniowej przerwy od grania przy systemie sobota-sobota ewentualnych absencji byłoby raptem 3. Ewentualnie 4, jeśli drużyna gra w Lidze Mistrzów. Problem polega na tym, że w obecnym sezonie takie przerwy są o wiele bardziej kosztowne. W rezultacie 3-tygodniowa niedyspozycja przekłada się na nieobecność nawet w 6 meczach.
Nie wierzycie?
- David Smith (ZAKSA) w ciągu 4,5 tygodnia (przerwa od 02.11) opuścił 10 meczów: 6 w PlusLidze i 3 w Lidze Mistrzów,
- Jurij Gladyr (JW) w ciągu 4,5 tygodnia (przerwa od 12.11) opuścił 11 meczów: 7 w PlusLidze i 4 w Lidze Mistrzów,
To tylko dwa pierwsze przykłady z brzegu, ale w każdym klubie znajdziecie zawodnika, który opuścił kilka meczów nawet z powodu niewielkiego urazu czy przeziębienia.
➡️ Zajrzyj do posta na IG „Ile kosztują kontuzje”.
5. Zakaz krytykowania
Jakby tych absurdów było mało, to zawodnicy w zasadzie nie mogą krytykować obecnej formuły rozgrywek. Ot po prostu grozi im za to postępowanie dyscyplinarne i nawet do 10 000 zł kary. Jak to trafnie ujął jeden z Twitterowiczów: „Ten system jest tak dobry, wspaniały i dopracowany, że trzeba go chronić za pomocą kagańca.”
Wymownym jest fakt, że Fornal nie powiedział co myśli o najcudowniejszym systemie rozgrywek, bo #Plusliga walnęłaby go pp kieszeni.
Ten system jest tak dobry, wspaniały i dopracowany, że trzeba go chronić za pomocą kagańca.— Kamil Pietruszka (@K2803K) December 11, 2022
Rozumiem, że słuchanie krytycznych opinii na temat organizacji PlusLigi w tym sezonie nie należy do przyjemnych. Jednak, czy kneblowanie zawodników to dobre rozwiązanie? Jeśli władze klubów i ligi nie będą słuchać swoich zawodników, a co więcej, będą zamykać im usta karami finansowymi, to ich po prostu stracą. W końcu ci najlepsi bez trudu znajdą zatrudnienie w zagranicznych ligach i tam przeczekają, aż PlusLiga wróci do dawnej formuły?♀️
➡️O co chodzi z tymi karami? Zajrzyj do posta na IG „Milcz lub płać”.
Co za dużo to niezdrowo
To wszystko sprawia, że kibicom powoli zaczyna się ulewać. W ogóle mnie to nie dziwi. Aby obejrzeć wszystkie 8 meczów w kolejce potrzeba z 16-20 h. Łatwo policzyć, że przy ligowych meczach rozgrywanych także w tygodniu ta liczba się podwaja. Oznacza to, że gdyby ktoś chciał oglądać wszystko od deski do deski, to mógłby mu z tego wyjść nawet pełen etat (w tym poście są dokładne wyliczenia).
Oczywiście, tylko niewielki odsetek kibiców ogląda wszystkie możliwe mecze. Z ciekawości zapytałam o to moją społeczność na Twitterze. Większość, bo aż 317 (78%) zadeklarowała, że w ramach jednej kolejki ogląda 1-3 mecze:
- drużynę, której kibicujemy,
- hit kolejki,
- ew. mecz, który nas zainteresuje/pasuje nam pod względem dnia i godziny transmisji.
Jednak pod ankietą pojawiło się sporo głosów, w których kibice przyznawali, że jeszcze w poprzednim sezonie oglądali o wiele więcej meczów, a teraz po prostu nie mają na to chęci, siły czy czasu (zerknijcie sobie w komentarze pod ankietą).
—
Jak to się skończy? W teorii druga część sezonu ma być łatwiejsza. Żadnych środowych kolejek. Oczywiście poza grą w pucharach. Mimo wszystko wolałabym, aby faza zasadnicza PlusLigi składała się z mniejszej liczby meczów, ale za to lepszej jakości. Plus przydałaby się regularne 2-, 3-dniowe przerwy pomiędzy kolejkami, aby móc porozmawiać o tym, co się dzieje na ligowych parkietach.
Ten sezon musimy jakoś przetrwać. Pytanie, co dalej? Przypominam, że przyszły sezon ze względu na kwalifikacje do IO w październiku 2023 oraz same Igrzyska 2024 będzie krótszy o około 5-6 tygodni. Jaki plan na rozegranie kolejnego sezonu ma PlusLiga? Przecież to niemożliwe, aby powiększono ligę na 2 sezony bez wcześniejszego sprawdzenia, jak te wszystkie mecze pomieszczą się w kalendarzu, prawda? Prawda???
Podobał ci się ten tekst? Zapisz się do newslettera „Co w siatce piszczy?” i odbierz Siatkarki Kalendarz Google, dzięki któremu nie ominie cię żaden mecz PlusLigi i Ligi Mistrzów.
[mailerlite_form form_id=1]
