Dlaczego debiut Wilfredo Leona mnie nie rusza?

Autor: Ania

Na ten dzień czekało wielu, w tym sam zainteresowany. 24 lipca 2019 roku zakończył się okres karencji i już lada dzień Wilfredo Leon zadebiutuje w kadrze swojej drugiej ojczyzny. W mediach tradycyjnych i społecznościowych podniecenie sięgnęło zenitu. Czy tylko mnie to aż tak nie rusza?

Wilfredi Leon ponownie w roli debiutanta

Nie zrozum mnie źle. Nie mam nic przeciwko temu, aby Leon reprezentował Polskę. Jeśli o mnie chodzi, jest on częścią naszej drużyny i tyle.

Rozumiem też, że debiut w Opolu będzie wielkim wydarzeniem dla samego zawodnika. W końcu Leon ponownie zaczyna walkę o największe trofea w siatkówce reprezentacyjnej: tytuły mistrzowskie na Igrzyskach Olimpijskich, Mistrzostwach Świata, Pucharze Świata czy Mistrzostwach Europy.

Po drugie Leon nie dołącza do kadry pierwszego lepszego kraju, ale rozpoczyna grę w barwach ojczyzny swojej żony i córeczki. I choć urodził się i wychował na Kubie, to już zawsze będzie związany z Polską.

Ach ten marketing…

Nie do końca jednak rozumiem, dlaczego debiut Leona jest przez media ogłaszany z takim hukiem. Przede wszystkim już od dawna było wiadomo, że 24 lipca mija okres karencji nałożony na Wilfredo i, że po tym terminie nasz nowy zawodnik będzie mógł zadebiutować. Tylko czy faktycznie należy witać go z takimi fanfarami?

Hype na Leona przypomina mi sytuację, gdy w grudniu do ONICO Warszawy dołączał Bartek Kurek. Nagle okazywało się, że Warszawiacy mają przyjść na Torwar, bo gra Kurek. Nie ONICO Warszawa, nie drużyna, ale Bartek. I rozumiem to posunięcie z marketingowego punktu widzenia, ale w pewnym momencie było to niesmaczne. Bo z „ludzkiego” punktu widzenia było to po prostu nie fair wobec reszty siatkarzy, którzy równie ciężko zapieprzali na treningach i bez których nie byłoby mowy o sukcesach drużyny.

Owszem Wilfredo Leon, to świetny zawodnik. Ba, przez niektórych uważany za jednego z najlepszych na świecie. Żadna drużyna nie wyrzuciłaby go ze swojego składu. Jednak nie zapominajmy, że z Polską jeszcze nic nie wygrał.

Gdzie dwóch się bije o Leona, tam korzysta Lube

I sam nie wygra. Pokazuje to przykład Zenita Kazań i Sir Safety Perugii. Gdy Wilfredo grał w Kazaniu, jego drużyna wygrywała niemalże wszystko. Od Mistrzostwa Rosji (2015, 2016, 2017, 2018), poprzez Puchar i Superpuchar Rosji (2015, 2016, 2017, 2018), Klubowe Mistrzostwa Świata (2017), aż po Ligę Mistrzów (2015, 2016, 2017, 2018). Gdy Leon odszedł z Kazania, pasmo sukcesów się skończyło: Kazań słabo wypadł w KMŚ 2018, po raz pierwszy od kilku lat nie obronił tytułu Mistrza Rosji i w końcu uległ włoskiej Cucine Lube Civitanova w finale Ligi Mistrzów.

Zenit Kazań na odejściu Wilfredo wiele stracił. A czy Leon poprowadził swój nowy klub do sukcesów? No właśnie nie. Perugia w tym sezonie ugrała jedynie Puchar Włoch. Mistrzostwo powędrowało ostatecznie do Lube, a na drodze do finału Ligii Mistrzów stanął Perugii… Zenit Kazań. W tym przypadku, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Bo to Lube okazało się zdecydowanym zwycięzcą sezonu 2018/2019, nawet jeśli uwzględnimy ich porażkę z Trentino w KMŚ.

Złota Reprezentacja

Przykłady Kazania i Perugii wyraźnie pokazują, że Leon sam meczu nie wygra. Potrzebuje do tego całej, sprawnie działającej, dobrze współpracującej ze sobą drużyny. Nie możemy (i nie musimy!!!) opierać naszych zwycięstw na tym, że w każdym meczu czy secie Leon odpali atomową zagrywkę i dostanie każdą piłkę do ataku. W końcu Wilfredo też jest tylko człowiekiem. Może mieć gorszy dzień, czy okres. Może być też po prostu zmęczony: i fizyczne, i psychiczne.

Z drugiej strony Leon nie wchodzi do byle jakiej reprezentacji, którą musi ciągnąć za uszy, aby cokolwiek z nią wygrać. W naszej kadrze znajdują się przecież Mistrzowie Świata, a niektórzy z nich sięgali po ten tytuł dwukrotnie. Poza tym, mamy w swoich szeregach MVP ubiegłorocznych MŚ oraz najlepszego siatkarza Europy 2018. Owszem, obecnie Bartek Kurek nie gra z powodu kontuzji, ale nie zmienia to faktu, że oba te tytuły trafiły w zeszłym roku w ręce Polaka.

Opole wita całą Drużynę!

Podsumowując, uważam, że w Opolu powinniśmy gorąco powitać nie Leona, ale CAŁĄ drużynę. Oczywiście, z Leonem włącznie, ale jako część tego zespołu, a nie indywidualność, która ma grać z naszą reprezentacją. Siatkówka to sport absolutnie drużynowy, dlatego apeluję, żeby w Opolu zgotować gorące powitanie wszystkim Reprezentantom Polski, a nie tylko debiutującemu Leonowi.

You may also like

Napisz komentarz