Stało się to, czego obawialiśmy się wszyscy. Koronabitch dopadł naszych siatkarzy i podziurawił kalendarz rozgrywek. Jak sobie z tym poradzi nasza liga? Co wynika z pilnego spotkania prezesów PLS?
Spis treści
Falstart PlusLigi
Czy też macie wrażenie, że jeśli chodzi o PlusLigę i koronabitch to wszystko poszło szybko? A nawet nieco za szybko? Minęły ledwie 3 kolejki, a już 4 drużyny musiały poprzekładać swoje mecze ze względu na zarażenie lub podejrzenie zarażenia koronawirusem (o tym, jak koronawirus ponownie zamieszał w PlusLidze przeczytasz tutaj). W rezultacie z planów na weekend wypełniony siatkówką zostały okruszki, a my musieliśmy zadowolić się pojedynczymi meczami. Czy tak da się w ogóle grać?
Nie. Nie da się tak prowadzić rozgrywek z prostej przyczyny. Kalendarz nie jest z gumy, sezon musimy zakończyć najpóźniej na początku maja, więc nie da się przekładać meczów w nieskończoność. Poza tym robi się zamieszanie w przygotowaniach. Niektóre drużyny grają regularnie, a inne mają regularne pauzy, bo ich przeciwnicy (albo one same), co chwilę wypadają z rozgrywek. Można się tylko wkurzać, bo w taki sposób sensownie przygotowywać się do meczów nie da.
Do tego dochodzi problem ze zmieszczeniem przekładanych meczów w kalendarzu. Problem dotyczy zwłaszcza drużyn grających w Lidze Mistrzów. No i co się stanie, gdy nagle trzeba będzie odwołać mecz, który już raz został przełożony? Szczególnie gdy będzie ich więcej…
Jakie rozwiązanie wybrały kluby PlusLigi?
Otóż po pilnej wideokonferencji władze PLS podjęły decyzję o przyśpieszeniu rozgrywek. Co to oznacza? Ano, jeśli część drużyn wpadanie w kwarantannę z powodu koronawirusa, ich przeciwnicy będą mogli rozegrać mecze awansem między sobą. Nawet jeśli miałby to być mecz z rundy rewanżowej. Mecz 10. lub 20. kolejki w ramach nominalnie 7. kolejki? Nie ma problemu, o ile dane drużyny będą zdrowe i dogadają się między sobą.
Co to wszystko oznacza? Sporo chaosu. Tak naprawdę nie będziemy w stanie przewidzieć, z kim którakolwiek drużyna zagra za 2-3 kolejki. Do tego tabela nie będzie miała żadnego odzwierciedlenia w rzeczywistości. Jedna drużyna może mieć więcej punktów, ale i więcej rozegranych meczów, podczas gdy inna będzie przez kilka kolejek pauzować z powodu kwarantanny. I to niekoniecznie swojej.
Poza tym dla poszczególnych drużyn sezon będzie bardzo rwany. Na przykład jakiś klub po 2-3 tygodniach izolacji bez treningów nagle będzie musiał zmierzyć się z drużyną, która będzie w pełnym cyklu meczowym. Na pewno nie pozostanie to bez znaczenia na wyniki poszczególnych spotkań. Szczególnie wśród nowych zespołów, które dopiero na przestrzeni sezonu będą się zgrywać.
Czy w tym szaleństwie jest metoda?
Choć przyśpieszenie PlusLigi na pierwszy rzut oka może wydawać się szalone, to im bliżej przyglądam się temu rozwiązaniu, tym więcej sensu w nim widzę. Dlaczego?
Przede wszystkim bez rozgrywania meczów awansem w końcu zabrakłoby nam czasu na zagranie ligi do końca. I choć uczciwie musimy przyznać, że w obecnej sytuacji nie mamy pewności, czy sezon uda nam się dokończyć, to nie możemy z góry zakładać, że znów go odwołamy. Albo inaczej, musimy robić wszystko, aby ten sezon doprowadzić do samego końca (o tym jak koronawirus zatrzymał siatkówkę w zeszłym sezonie przeczytasz tutaj).
Przyśpieszenie PlusLigi można również nazwać rozwiązaniem minimalistycznym. Widać, że kluby bronią się rękami i nogami przed skoszarowaniem. To też jest zrozumiałe. I nie chodzi tylko o pieniądze. Ciężko jest mi sobie wyobrazić, aby na kilka miesięcy zamknąć w jednym miejscu ponad 200 zawodników oraz sztaby wszystkich drużyn. Takie rozwiązanie jest absolutną ostatecznością i nie warto sięgać po nie już na początku sezonu. Jednak wydaje mi się, że w takiej turniejowej formule można by w razie czego rozegrać play-offy…
Mimo wszystko mam kilka wątpliwości dotyczące tego rozwiązania. Przede wszystkim zastanawiam się, czy władze naszej PlusLigi będą w stanie sprawnie zaplanować mecze z udziałem drużyn, które akurat pauzują. Tutaj potrzeba szybkiego i sprawnego działania, a nie ciągłej niepewności.
Podsumowując, uważam, że przyśpieszenie PlusLigi i granie za wszelką cenę tego, co grać się da, ma sens. Im więcej meczów zdołamy rozegrać, tym większa szansa, że dogramy sezon do końca. Nawet gdyby na wiosnę trzeba było faktycznie się skoszarować.
Jednak chciałabym zobaczyć, jak będzie funkcjonowało to rozwiązanie w praktyce. Bo na papierze, czy w komunikatach wszystko wygląda super. Tylko że często rzeczywistość nie ma z tym nic wspólnego.
➡ Brakuje Ci siatkarskich emocji? Przypomnij sobie, co działo się w PlusLidze w sezonie 2018/2019.
